niedziela, 3 listopada 2013
Amerykanie liczą drobne
W każdym stanie i w każdej miejscowości obowiązuje inny podatek od sprzedaży dóbr i usług*. W sklepach, w barach, na kempingach ceny końcowe są przedstawiane bez podatku, który jest doliczany dopiero przy kasie. Jeżeli nie jesteś mieszkańcem lub stałym bywalcem danego regionu nie wiesz, ile dokładnie zapłacisz, dopóki nie zobaczysz rachunku. Skutkuje to dwiema konsekwencjami:
* "Pierwsza rzecz o której musisz pamiętać podczas zakupowej wycieczki do Stanów Zjednoczonych, jest tax, który jest doliczany do wszystkich sprzedawanych artykułów. To po prostu podatek, doliczany do sprzedawanych towarów. I tak np. kupując widokówkę w Nowym Roku, za powiedzmy 1 dolara, po dojściu do kasu zapłacisz za nią około 1.08$. Generalnie przyjętą zasadą jest, iż na wystawach sklepowych i we wszystkich sklepach w USA, nie ma podanego taksu na metkach towarów. Podatek jest doliczany dopiero po skasowaniu towaru przez sprzedawcę na kasie w sklepie.
Trzeba się do tego przyzwyczaić podczas zakupów w USA i zawsze zabierać ze sobą więcej gotówki, lub mieć większy limit na karcie kredytowej. Nie jest to specjalnie uciążliwe, ale robiąc zakupy w USA po raz pierwszy, możesz się trochę pogubić, warto więc o tym pamiętać przed wejściem do pierwszego sklepu w Stanach Zjednoczonych.
Kolejną rzeczą o której należy pamiętać to, iż w każdym stanie ten podatek się trochę różni. W niektórych stanach jest taniej, a w niektórych jest drożej. Różne artykuły w różnych stanach są różnie opodatkowane. Zwykle podatek stanowy to 4% do 8%. Niektóre miasta w USA dodają 2%, tzw. podatku miejskiego. Niektóre stany wyłączają jedzenie i odzież z podatku stanowego." Źródło: http://www.floryda.eu/przewodnik,podatki-taksy-rozmiary-usa,109.html
- nie można sobie przygotować dokładnej kwoty przed podejściem do kasy,
- ceny - często podawane jako w miarę okrągłe albo z końcówkami .95, .99 USD - staja się w końcowym rozrachunku wartościami o kilka bądź kilkanaście dolarów lub centów wyższymi, niż przedstawiane na wystawie czy w menu.
Trzeba się do tego przyzwyczaić podczas zakupów w USA i zawsze zabierać ze sobą więcej gotówki, lub mieć większy limit na karcie kredytowej. Nie jest to specjalnie uciążliwe, ale robiąc zakupy w USA po raz pierwszy, możesz się trochę pogubić, warto więc o tym pamiętać przed wejściem do pierwszego sklepu w Stanach Zjednoczonych.
Kolejną rzeczą o której należy pamiętać to, iż w każdym stanie ten podatek się trochę różni. W niektórych stanach jest taniej, a w niektórych jest drożej. Różne artykuły w różnych stanach są różnie opodatkowane. Zwykle podatek stanowy to 4% do 8%. Niektóre miasta w USA dodają 2%, tzw. podatku miejskiego. Niektóre stany wyłączają jedzenie i odzież z podatku stanowego." Źródło: http://www.floryda.eu/przewodnik,podatki-taksy-rozmiary-usa,109.html
poniedziałek, 16 września 2013
sobota, 14 września 2013
Metro w Nowym Jorku - za czy przeciw?
O nowojorskim metrze można pisać bez końca... Ja ograniczę się do subiektywnej, a zarazem esencjonalnej prezentacji zalet i wad tego środka transportu.
Zalety:
- Duża liczba linii pokrywająca znaczną część Nowego Jorku.
Wady:
- Kartę przejazdową trzeba przeciągać przez czytnik w bramce, a nie zbliżać. Należy ja zatem zawsze wyjąć (z kieszeni, z portfela). Rozwiązanie z kartami zbliżeniowymi - stosowane np. w Warszawie - jest znacznie wygodniejsze.
- Bramki często mają problem z odczytaniem karty; trzeba ja ponownie przeciągnąć przez czytnik (czasami kilka razy).
- W metrze jest bardzo brudno, stacje są zaniedbane i brzydkie, wagony dawno przeżyły już swoja młodość. Ściany są odrapane, jest brudno, leje się woda z pękniętych rur, czasami na stacji pojawiają się szczury! (filmik na dole notatki)
- Na stacjach i na pociągach nie ma oznaczeń, w która stronę jedzie pociąg. W niektórych wagonach jest elektroniczna informacja o następnych stacjach i kierunku jazdy. Jednak z tygodniową kartą przejazdową człowiek nie martwi się nadrabianiem drogi ;-)
- Na stacjach jest gorąco, wilgotno i duszno.
- W metrze utrzymuje się ciągły hałas: hałasują wagoniki, ciągle prowadzone są jakieś prace.
- Wyjścia i wejścia do metra są przez te same bramki. Czasami trzeba poczekać, aż przez bramkę wejdą ludzie z naprzeciwka.
- Na stacjach metra zazwyczaj brak informacji, za ile przyjedzie kolejny pociąg. Za dnia nie robi to jeszcze takiej różnicy. Jednak w nocy - gdy pociągi kursują co 15-30 minut - stanowi to pewien kłopot.
- System Google Maps podaje połączenia komunikacją miejską Nowego Jorku, w tym także metrem. Niestety system ten nie uwzględnia zmian w rozkładzie wynikających np. z prac w tunelach realizowanych w godzinach nocnych. Ostatnio wracaliśmy dwie godziny w nocy z Manhattanu na Brooklyn z powodu nieaktualnej informacji w Google Maps i braku jasnych informacji na stacjach.
- Zamknięte stacje nie są w żaden sposób oznaczone na powierzchni. Pasażer schodzi po schodach, a tam zaskoczenie pod postacią zasuniętej kraty.
P.S. Na marginesie Amerykanie bez skrepowania potrącają się na schodach na stacje metra. Wchodziłem pod górę prawą stroną schodów i - widząc nadchodząca z góry na wprost mnie dziewczynę - zatrzymałem się. Nie przeszkodziło jej to potrącić mnie. Idąc po schodach nie należy być zatem zbyt delikatnym - lekkie potracenia są tu widać w normie :-)
P.S. 2. A na przystankach autobusowych mnóstwo czarnych worków ze śmieciami. Stoją sobie oparte o słup z rozkładem jazdy. Paskudnie.
P.S. 3. Dla nowojorskiego metra nie ma alternatywy. Autobusów jest znacznie mniej, a ich zakres nie może równać się z metrem. Oznacza to, że jeżeli ktoś chce zostać w Nowym Jorku na dłużej, to musi się z metrem zaprzyjaźnić :-)
P.S. 3. Dla nowojorskiego metra nie ma alternatywy. Autobusów jest znacznie mniej, a ich zakres nie może równać się z metrem. Oznacza to, że jeżeli ktoś chce zostać w Nowym Jorku na dłużej, to musi się z metrem zaprzyjaźnić :-)
Bródno, głośno i smrodliwie. |
Śniadanie oddaj wrogowi
Jest takie stare polskie powiedzenie: "Śniadanie zjedz sam, obiadem podziel się z przyjacielem, a kolację oddaj wrogowi". W Nowym Jorku dzień warto zacząć od oddania śniadania wrogowi. I wcale nie chodzi o smak posiłku :-)
Wybraliśmy się na śniadanie do pobliskiego iHop Restaurant (www.ihop.com). Lokal oferuje spory wybór potraw dla wegetarian, w tym bardzo smaczne omlety. Do zamówionego omleta ze szpinakiem, pieczarkami i sosem serowym (1000 kcal) zakład dorzuca gratis ("served with your choice") naleśniki lub owoce. Ponieważ byłem ciekawy smaku amerykańskich naleśników wybrałem pozycję "Three Buttermilk Pancakes" (jedyne 470 kcal). Naleśniki są smaczne (chociaż pewnie robione z jaj w proszku), ale bardzo suche. Trudno je zjeść bez polania jedną z czterech dostępnych na stoliku słodkich polew (truskawkowa, jagodowa, klonowa lub miodowa). Bilans energetyczny posiłku (zielonej hernaty nie liczę) skacze zatem do około 1700 kcal. Nieźle, jak na początek dnia. Nasz wróg karmiony regularnie takimi porcjami nie będzie w stanie przed nami uciec, ani tym bardziej nas dogonić ;-)
Omlet ze szpinakiem, pieczarkami i sosem serowym: 1000 kcal |
wtorek, 10 września 2013
Niewidomi w ogniu
Czy osoba niewidoma powinna mieć jakieś szanse ucieczki ze stojącego w ogniu budynku? Administratorzy amerykańskiego hotelu zwiększają je zamieszczając obok windy ostrzeżenie w języku Braille'a: "W wypadku pożaru korzystaj ze schodów, nie z windy".
![]() |
In case of fire use stairs, do not use elevator (napis po angielsku i w języku Braille'a) |
Smak Europy w Ameryce?
Kawa z automatu na Brooklynie kusi sloganem "A taste of Europe in your cup!" Szkoda nie porównać :-) Kawa smaczna, ale słabsza, niż z automatu w Polsce.
Niuanse wymowy
"Do you want 'monies'?" - zapytał uprzejmie sprzedawca podając mi kanapkę. 'Monies'? A cóż to u licha jest?? Po chwili wyjaśniania i wskazaniu przez Pana Kanapkę pojemnika z białym sosem zrozumiałem. Chodziło o "mayonnaise"... - tylko w NY wymawianym jako wspomniane 'monies'. OK, od tej pory zamawiam kanapki wlaśnie z 'monies' :-) A do tej pory znalem jedynie skrót "mayo"...
Włosy, nie-włosy...
Czarnoskóra pani w metrze regularnie przeczesuje swoje wypielęgnowane włosy. Chwileczkę - to nie są jej włosy, to peruka. Pani przytrzymuje ją, aby nie spadła podczas czesania. Chwileczkę - to nie pani. Dłuższe spojrzenie upewnia, że to pan, który stylizuje się na panią. Ale silikonowe wargi ma zrobione tak, że nie może zamknąć do końca ust. Czyżby udało mu się osiągnąć ideał kobiecej urody? ;-)
Subskrybuj:
Posty (Atom)